sobota, 17 września 2011

Clint Mansell - First Snow

Zima nie pojawi się szybko, bo czekam na nią zbyt niecierpliwie. A właściwie, czekam tylko na substytut. Przejdę powoli przez jesień, by potem stanąć i styczniem zamarzać przed Twoją dawną klatką schodową. Palić jedną za drugą. A każda noc będzie usiana błyskaniem śniegu, na który patrzyłyśmy przez tamto okno, które widuję dziś co jakiś czas. I nie mogę uwierzyć, że były dnie, wieczory, noce i poranki gdy moje ciało spoczywało wewnątrz Ciebie, za tą samą szybą łapiącą nasze waniliowe oddechy. Za tą szybą parowały łzy i ślina schła na naszych ustach niespokojnych. Dotykam swoich rąk, myśli, które zdołano niegdyś pokochać mimo zanurzenia w autodestrukcji.
Nie rozpamiętuję. Próbuję tylko przypomnieć sobie dokładniej ten moment życia, którego gwałtownie zabrakło i nie dany mi będzie nigdy już, mimo wielu istniejących zalążków. Chyba tylko dlatego, że tak głęboko się weń wtopiłam, zbyt głęboko i bezpiecznie.

Wiele chaosu było wtedy w Nas.


                                                                                                                                   

Dzisiejszy kieliszek wina dedykuję Stanisławowi Ignacemu Witkiewiczowi.